Jeden świat to za mało? Wydaje się, że z tym stwierdzeniem zgadza się wielu twórców filmowych w ostatnich latach, bo… coraz śmielej poczynają sobie oni z koncepcją, w której pojawia się wiele wersji rzeczywistości. Mowa oczywiście o multiwersum. Jeśli pociąga Cię ta idea, sprawdź, na jakie produkcje warto rzucić okiem.
Multiwersum czy też wieloświat to pojęcie znane nie tylko z filmów i książek science-fiction. To przede wszystkim naukowa koncepcja, która elektryzuje badaczy od wielu dekad. Czym zatem jest? To idea, która zakłada istnienie wszechświatów równoległych – a zatem alternatywnych wersji rzeczywistości. Takich, w których wszystko – począwszy od praw fizyki, po drobne zmiany wydarzeń – może być zupełnie odmienne.
Ten pomysł i sam termin „multiwersum” zostały opisane już w 1960 roku przez Andy’ego Nimmo, na bazie wieloświatowej interpretacji fizyki kwantowej, sformułowanej m.in. przez Hugh Everetta III. Jego interpretacje są różne.
Obie te koncepcje mogą ekscytować i pozostawiają spore pole do działania wyobraźni. Jak mogłyby wyglądać równoległe wszechświaty? Co byłoby w nich inne, a co takie same jak w naszym? To jeszcze bardziej intrygujące pytania niż te o podróże w czasie!
Dlatego wcale nie dziwi to, że zainteresowali się nimi twórcy popkultury, a w szczególności filmów i seriali. W końcu jeśli istnieje wiele wszechświatów, to losy jednego bohatera mogą się potoczyć na wiele sposobów! Poza tym można porozważać, co stanie się, jeżeli różne warianty tej samej postaci spotkają się ze sobą. A skoro tak – granice nie istnieją i można kreować historie, które nie znają limitów. I tak też właśnie się dzieje.
Pociąga Cię możliwość eksplorowania różnych wersji wydarzeń i „efektu motyla” (na marginesie, film o tym tytule z 2004 r. też poniekąd czerpał z koncepcji alternatywnych rzeczywistości)? Jeśli tak, mamy listę tytułów, które bawią się koncepcją multiversum. Będą na niej głównie produkcje Marvela, ale nie tylko.
Uwaga! Będą spoilery!
Najlepsza produkcja Marvela, która wykorzystuje koncept multiwersum? Naszym skromnym zdaniem najlepiej ta idea jest wykorzystana w animacjach o Spider-Manie z 2018 i 2023 roku. Jeszcze niekompletna trylogia (trzecia i ostatnia część ma się pojawić „niebawem”, cokolwiek to znaczy) bawi się postacią Pajączka w wielu odsłonach.
O co chodzi w Spider-Verse? Bohaterem tej historii jest Peter Park… Nie. To Miles Morales, nastolatek z Nowego Jorku, który – jak to w historiach o Pajączku bywa – zostaje ukąszony przez radioaktywnego pająka. Dalszą część tej historii każdy fan Marvela słyszał niejeden raz.
Jednak w tej produkcji Spider-Manów jest więcej – pochodzą po prostu z innych wszechświatów. Jest zatem i Miles Morales, i Peter Parker (nie-nastolatek, a dorosły, i to w dwóch wersjach), Spider-Gwen (czyli znana z komiksów Gwen Stacy, która, zamiast towarzyszką Pajączka, sama jest superbohaterką), a nawet Spider-Man w wersji noir (czarno-biały), anime czy… Spider-Kwik. A to dopiero początek, bo kiedy historia nabiera tempa – liczba postaci zaczyna rosnąć na niebywałą skalę.
Na szczęście sam koncept multiwersum – istnienia wielu wszechświatów, w których jest obecna jakaś wersja Człowieka-Pająka – nie jest tu ograny jedynie jako „zabawa z formą”. Stanowi bazę do wciągającej, wielowątkowej historii, która bardzo dobrze się klei. Fani – zwłaszcza w 2. części znajdą wiele tzw. easter-eggów, a więc „mrugnięć okiem” do rozmaitych komiksowych, filmowych i animowanych produkcji Marvela, także tych z MCU.
Jeżeli jeszcze nie udało Ci się zobaczyć tych animacji – koniecznie nadrób zaległości! To prawdziwa uczta dla fanów Pajączka w każdym wieku! Szczególnie starsi widzowie docenią np. fenomenalne animacje – i to, jak doskonale twórcy zadbali o to, aby każdy odwiedzany wszechświat był nieco inny. Zmiana tonacji kolorystycznej, „kreski” animacji, a do tego fenomenalna muzyka… tego po prostu nie można przegapić.
Co zaś równie ważne: idea multiwersum, chociaż przenika każdą sekundę tej produkcji, nie przytłacza historii. Nie musisz się więc obawiać chaosu czy trudności w „złapaniu”, kto jest kim.
Czytaj również: Strajk w Hollywood a premiery – jakie produkcje pojawią się z opóźnieniem?
„Spider-Man: Bez drogi do domu” to ostatnia część trylogii o Spider-Manie w MCU. W rolę Pajączka wciela się w niej Tom Holland, a produkcja właściwie kończy jego „origin story” i pozwala mu stać się samodzielnym, dojrzałym bohaterem. Oczywiście nie obywa się to bez bolesnej ceny, którą Peter Parker musi za to zapłacić.
Jak w tę historię wpleciona jest idea multiwersum? To właściwie ona napędza całą fabułę. W telegraficznym skrócie: po wydarzeniach z poprzedniego filmu tożsamość Petera Parkera jako Spider-Mana wychodzi na jaw. To stwarza bohaterowi i jego bliskim ogromne problemy i uniemożliwia prowadzenie normalnego życia. Dlatego udaje się on do Doktora Strange’a, którego prosi o rzucenie zaklęcia. Ma ono spowodować, że wszyscy zapomną, iż Peter Parker jest Spider-Manem.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ciąg pomyłek, które „psują” czar rzucony przez Strange’a i – zamiast wymazać ze świadomości ludzi tożsamość Pajączka – przyciągają jego przeciwników z innych wszechświatów. Jeden po drugim pojawiają się Doktor Octopus, Zielony Goblin, Electro, Jaszczur i Sandman. Najwięcej emocji wywołuje jednak pojawienie się alternatywnych wersji samego Spider-Mana. Trzech Peterów staje oczywiście do walki z grupą „złoli”, acz wygrana jest bardzo gorzka. Jeśli nie udało Ci się jeszcze zobaczyć „No Way Home” – warto sprawdzić zakończenie.
Jak wypada koncepcja multiwersum w tym filmie o Spider-Manie? Bardzo dobrze! Przede wszystkim ze względu na:
Czego tutaj brakuje? Przemieszczania się pomiędzy światami i odkrywania innych wersji rzeczywistości.
Sprawdź też: Marvel: filmy i seriale 2024 – na co warto czekać?
Koncepcją multiwersów bawi się też kolejna produkcja Marvela – drugi film o Doktorze Strange’u. W tej produkcji (były) Najwyższy Czarnoksiężnik mierzy się ze Scarlet Witch (Wandą Maximoff), która jest tu czarnym charakterem. Kobieta „poluje” na Americę Chavez, dziewczynę mającą zdolność przemieszczania się między uniwersami – aby przedostać się do wszechświata, w którym naprawdę istnieją „jej” dzieci.
Szaleńcza pogoń odbywa się przez kilka różnych uniwersów. W każdym widzowie spotykają kolejne wersje znanych sobie postaci (i to nie tylko z MCU, ale np. również z X-Menów!). Podróże pomiędzy nimi – chociaż pozostawiają lekki niedosyt – pozwalają popuścić wodze fantazji. Jeśli jeszcze nie wiesz, jak kończy się ta gonitwa (z iście „horrorowym” zakończeniem) – sprawdź koniecznie.
Jak sprawdza się tu koncepcja multiwersum? Można być zadowolonym przede wszystkim z uwagi na:
Co na minus? Chaos, który czasami wkrada się w tytułowe multiwersum obłędu. No i niedosyt pozostający po krótkiej, animowanej „wędrówce” przez naprawdę szalone wszechświaty.
To kolejna produkcja Marvela, której podstawą jest koncepcja multiwersum. Krótki, na ten moment 2-sezonowy serial animowany, bawi się ideą innych wariantów historii dobrze znanych z MCU. Chociaż na pozór nie mają one ze sobą związku, w rzeczywistości są częścią wieloświata, który „z zewnątrz” ogląda Obserwator. Co się stanie, gdy kolejne wszechświaty zaczną być niszczone? Które warianty ulubionych bohaterów uratują multiwersum?
Nawet jeśli nie interesuje Cię nadrzędny (a jednocześnie nieco poboczny) wątek tej historii, możesz też po prostu potraktować serial jako antologię. Wybierz z niej odcinki, które wydają Ci się najciekawsze. Zastanów się, co by było, gdyby:
To tylko niektóre pomysły, którymi bawią się twórcy animacji. Warto!
Koncepcja multiwersów wypada w tej produkcji dobrze i przyjmuje bardziej rozrywkowy wydźwięk. Pozwala też „ożywić” bohaterów, których w „podstawowej linii czasu MCU” już nie ma – np. Tony’ego Starka.
Jeśli już o serialach mowa, to nie można wspomnieć o „Lokim”, który na Disney+ ma już dwa sezony. Jego oś fabularna również kręci się wokół idei multiwersum oraz podróży w czasie, a właściwie – jego kontroli. Jeden z wariantów głównego bohatera trafia do Agencji Ochrony Chronostruktury (AOC). Tam dowiaduje się o idei ochrony Świętej Chronologii i dążeniu do wyeliminowania niepożądanych wariantów rzeczywistości.
Loki początkowo podejmuje współpracę z AOC. Dzieje się tak do momentu, w którym odkrywa, co naprawdę kryje się za tą organizacją. Wówczas podejmuje z nią walkę. Stawka jest bardzo wysoka – ostatecznie chodzi o uratowanie multiwersum i danie mu szansę na rozwijanie się w licznych rozgałęzieniach.
Jak wypada tutaj koncepcja wieloświata? Serial koncentruje się na zabawie różnymi wariantami tej samej postaci – żonglując przede wszystkim wieloma wersjami samego Lokiego. Nawiązuje także do historii, która ma prowadzić do kolejnych filmów o Avengersach. Tam walka ma się toczyć z Kangiem, a jego różne warianty można oglądać w kolejnych produkcjach V fazy Marvela. Jak jednak dalej rozwinie się ta historia? Tego nie wiadomo, ponieważ z uwagi na problemy prawne Jonathana Majorsa, odgrywającego tę rolę (także w „Lokim”) MCU rozważa zmiany fabularne.
Tak czy inaczej – „Loki” to jeden z tych seriali Marvela, które zdecydowanie warto obejrzeć.
Wychodząc ze świata Marvela, warto zwrócić uwagę na absolutnie szalony film, który wykorzystuje koncepcję multiwersum „na maxa”. Chodzi oczywiście o oscarową produkcję Daniela Kwana i Daniela Scheinerta – „Wszystko wszędzie naraz”. Bohaterką tej historii jest Evelyn – podstarzała właścicielka pralni, mierząca się z licznymi kłopotami rodzinnymi i finansowymi. W pewnym momencie jej szare, zwykłe życie zamienia się w ostrą jazdę bez trzymanki. Okazuje się bowiem, że jest ważnym elementem „układanki” w całym multiwersum.
Bohaterka, a także inne towarzyszące jej postacie – przede wszystkim mąż Waymond i córka Joy – skaczą między kolejnymi wersjami rzeczywistości, aby uratować wieloświat. Żeby natomiast przejść z jednego uniwersum do drugiego, muszą wykonać… czynności, które rozbawiają do łez, czasami nieco obrzydzają lub wprawiają w osłupienie.
Tym, co jest niesamowite w produkcji, jest sposób przedstawienia multiwersum. W tym przypadku – chociaż pojawiają się różne wersje tych samych bohaterów – ich „podstawowe” warianty „wchodzą w świadomość” tych alternatywnych. Jak to działa? Tego nie da się opowiedzieć. Musisz to zobaczyć!
Czy to koniec produkcji, w których twórcy bawią się ideą multiwersum? Oczywiście, że nie. Można się też spodziewać, że w kolejnych latach ich lista się wydłuży – aż do momentu, w którym ten temat przestanie fascynować publiczność. Jeśli jednak jesteś fanem sci-fi, na pewno będziesz czerpać mnóstwo przyjemności z oglądania kolejnych treści wykorzystujących ten koncept.. Życzymy udanych seansów!